- Opublikowano:
- Wyświetlono: 11489
Co stało się z zaginionym 5-latkiem, jak wyglądało zgłoszenie?
Jak naprawdę wyglądało zgłoszenie zaginięcia 5-letniego dziecka i jak zachował się zgłaszający mężczyzna, dlaczego nie zaopiekował się dzieckiem?
Wczorajsza informacja była bardzo ogólna. W komentarzach krytykowaliście zgłaszającego, mimo że nie podaliśmy szczegółów. Dzisiaj analizując całą sytuację, przedstawiamy szczegółowy opis całego zdarzenia.
- Wczoraj około godziny 4:40 zgłaszający wyszedł z mieszkania z bloku z dwojgiem swoich dzieci. Kiedy zapinał swoje dzieci w fotelikach samochodowych, zauważył na chodniku przy ulicy Piaskowej małe dziecko w wieku około 4-5 lat. Dziecko ubrane było tylko w majtki i koszulkę. Mężczyzna zapiął swoje półtoraroczne dziecko w foteliku i po chwili udał się za dzieckiem, które wcześniej zauważył, jednak już go nie było. Mężczyzna o całym zdarzeniu powiadomił policję. Podjęliśmy decyzję o podjęciu działań — tłumaczy st. sierż. Dominik Zieliński.
Na miejsce skierowano 11 policjantów KPP w Wągrowcu oraz 49 strażaków PSP w Wągrowcu i druhów OSP. Do akcji dołączyła również grupa poszukiwawcza PSP w Poznaniu z dwoma psami do wyszukiwania zapachu ludzkiego. Policjanci dokonali rozpytań mieszkańców bloków przy ulicy Straszewskiej i Piaskowej, łącznie odwiedzili około 300 mieszkań. Dodatkowo dokonali penetracji pobliskich łąk i terenu przy blokach. Kolejnym etapem poszukiwań było sprawdzenie koryta rzeki Wełny. Komunikat przekazali także księża podczas odprawianych wczoraj w kościołach mszy.
- Przeprowadzone działania nie doprowadziły do odnalezienia dziecka. Do Komendy Powiatowej Policji w Wągrowcu nie zgłosiły się żadne osoby informujące o zaginięciu dziecka, także pogotowie ratunkowe nie otrzymało zgłoszenia w związku z wychłodzeniem dziecka — dodaje st. sierż. Dominik Zieliński.
Gdzie zatem podziało się dziecko, które widział mężczyzna?
- Nie posiadamy informacji, co się stało w minucie, kiedy mężczyzna odwrócił się, aby zapiąć swoje półtoraroczne dziecko w foteliku. Możemy się tylko domyślać, że któryś z opiekunów biegającego na chodniku dziecka widząc, że wybiegło z klatki schodowej, udał się za nim i wziął je z powrotem do domu. Tego mógł nie dostrzec mężczyzna, który zgłosił zdarzenie. Niestety, żaden z opiekunów dziecka nie poinformował nas o tym, że miał miejsce taki incydent — podsumowuje oficer prasowy wągrowieckiej komendy.
Warto dodać, że zgłaszający, jak i jego żona cały czas pozostawali do dyspozycji policji. Sugerowaliście w komentarzach, że zgłaszający mógł być pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Informujemy, że zgłaszający był trzeźwy.
Komentarze
To fakt. Policja w Wągrowcu to tchórze i cioty. Dwóch dziennikarzy nawet chcieli do więźnia wsadzić jak pokazali ich nieudolną akcję w autokomisie
To na jaka cholere sie udzielacie jak nie wiecie jal bylo !!!!
"następnym razem proszę o więcej rzetelności dziennikarskiej i hejtu nie będzie, a nie nastawiać się na kliknięcia i odsłony serwisu, aby móc później chwalić się w stopce ile to jest odsłon!
P.S. Proszę powiedzieć, co każdy z nas jako rodzic miał sobie pomyśleć i dziwicie się, że ludziom puściły nerwy w komentarzach?"
Każdy z nas miał prawo powiedzieć to co myślał w danej sytuacji, Bo przecież dla polcjii to wielki problem było ujawnić jak było naprawdę. No niestety, ale gdyby policja czy straż podali infromacje od początku jak było naprawdę nie było by hejtowania i obrażania tego pana z samochodu.
Daje plusika, bo po części ma Pan Rację odnośnie przepływu informacji, ale z drugiej strony naszą chyba cechą wręcz Narodową jest "wylewanie dziecka z kąpielą"
następnym razem proszę o więcej rzetelności dziennikarskiej i hejtu nie będzie, a nie nastawiać się na kliknięcia i odsłony serwisu, aby móc później chwalić się w stopce ile to jest odsłon!
P.S. Proszę powiedzieć, co każdy z nas jako rodzic miał sobie pomyśleć i dziwicie się, że ludziom puściły nerwy w komentarzach?
Zawiadamiającego *
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.